Strona główna » Wybrać markowe perełki w zalewie podróbek. Jak prowadzi się butikowy komis?

Wybrać markowe perełki w zalewie podróbek. Jak prowadzi się butikowy komis?

przez admin
butykowy komis luksusowy

– Zakładałam komis, aby ludzie mogli bawić się modą. Sprzedawać rzeczy, których już nie noszą, kupować sobie za to coś innego – mówi Justyna Słomkowska, właścicielka firmy Label, która jest butikowym komisem z markami luksusowymi. Jak odróżnia się oryginalne produkty wielkich domów mody od imitacji? Na co polują łowczynie okazji? Czy w modę warto inwestować? Z Justyną Słomkowską rozmawia Michał Szymański z portalu „Biznes z klasą”.

 

Branża odzieżowa to rynek, na którym trwa zacięta rywalizacja. W jakich okolicznościach pojawił się pomysł na butikowy komis?

 

Jak zwykle była to kwestia potrzeb. Około dziesięciu lat temu zaczęłam szukać miejsc, w których mogłabym sprzedawać rzeczy swoje lub koleżanek. Niestety na rynku, większość komisów oferujących swoje usługi, były to malutkie sklepiki – głównie z rzeczami vintage. Nie posiadały żadnych stron internetowych, nie działały w social media. W związku z czym po dwóch, trzech latach takiej współpracy postanowiłam otworzyć własny komis.

 

Jednym słowem brakowało Ci takiego miejsca na rynku.

 

Tak, brakowało mi miejsca z ładnie wyeksponowanymi rzeczami, które będą niezniszczone i sprawdzone pod względem oryginalności. Chodziło o wyróżnianie się dobrą jakością. Chciałam stworzyć miejsce otwarte dla wszystkich, gdzie będzie można przyjść, porozmawiać i przymierzyć.

komis rzeczy luksusowych

Wspomniałaś o dobrej jakości. Specjalizujesz się wyłącznie w odzieży z najwyższej półki?

 

Postanowiłam skupić się głównie na markach luksusowych, które jak wiadomo słyną z dobrej jakości i jednocześnie przyjmować rzeczy w stanie nowym, idealnym bądź bardzo dobrym. Klienci, decydując się na zakupy luksusowe z drugiej ręki, poszukują rzeczy praktycznie bez żadnych oznak zużycia. Chciałam im zaoferować sklep, w którym będą mogli kupić rzeczy dużo tańsze, a jednak doskonałe jakościowo i w świetnym stanie.

 

Na rynku podróbek jest mnóstwo. Jak odbywa się weryfikacja oryginalności ubrań, czy akcesoriów?

 

Generalnie wiadomości o ilości podróbek na rynku są przytłaczające, mianowicie w zeszłym roku wjechało do Polski ponad dwa i pół miliona podrobionych rzeczy. Smutna prawda jest taka, że rzeczywiście bardzo dużo podróbek doskonale imituje oryginały, a część jest tak wykonana, że widać to gołym okiem. Wiele lat pracy i nauki kosztowało mnie to, żeby zdobyć doświadczenie w odróżnianiu rzeczy oryginalnych od podróbek. Jednocześnie mam zespół dwóch osób, które miały przez wiele lat styczność z markami luksusowymi, pracując za granicą w sklepach Chanel, Prady, Gucci. Oczywiście mam też kontakty w butikach innych słynnych domów mody takich jak np. Hermes, czy Yves Saint Laurent, a dodatkowo wspomagam się amerykańskim systemem do stwierdzania autentyczności. Jest to system Entrupy, oparty na sztucznej inteligencji. Jeżeli on sobie nie radzi, kontaktuje się z nami bezpośrednio pracownik firmy. System Entrupy służy do stwierdzania autentyczności torebek, a także produktów skórzanych, nie wszystkich marek zresztą. W kwestii butów, ubrań, dodatków, bazujemy na naszej wiedzy i na doświadczeniu ekspertów, z którymi współpracujemy.

 

A czy na co dzień bywa tak, że przychodzi do was klientka nieświadoma tego, że posiada podróbkę i ta ląduje na półce, a potem niestety musicie ją odrzucić?

 

Znaczy takich sytuacji jest mnóstwo, z pominięciem tego, że ona nigdy nie wyląduje u nas na półce, zanim nie zostanie bardzo dokładnie sprawdzona. Przykre jest to, że coraz więcej osób przynosi podróbki i po reakcjach klientów widać, że po prostu panie nie miały pojęcia co kupują, że były przekonane, że są to rzeczy oryginalne, ponieważ w tej chwili na rynku podróbki sprzedaje się w cenie – jak gdyby – rzeczy oryginalnych i to też myli klientów. Wiele lat temu podróbki były tańsze. Przykładowo, jak torba kosztowała w sklepie dziesięć tysięcy, to podróbkę można było kupić za dwa. Co jak gdyby powinno spowodować myślenie, że coś jest nie tak, bo jak wiadomo firmy typu Hermes, Chanel, czy Louis Vuitton nie posiadają outletów, nie prowadzą takiej sprzedaży, nie mają przecen. Sytuacja, żeby kupić torbę za dwa tysiące przy cenie sklepowej dziesięć, nie jest możliwa, natomiast w tej chwili wprowadzone są na rynek podróbki w cenach oryginałów, co bardzo myli klientki. Jednocześnie pojawiają się do tych podróbek dokumenty, które nie istnieją w przypadku toreb oryginalnych. Mają one utwierdzić klientki, że są to rzeczy markowe, czyli różnego rodzaju certyfikaty, rozmaite karty i rachunki. Zdarza się tak, że klientki przychodzą z tym do komisu i ja mówię, że nie mamy do czynienia z oryginalnym produktem. Widzę że panie po prostu robią się blade, zaczynają płakać, niektóre mówią podniesionym głosem, inne decydują się od razu zadzwonić po policję. Zawsze apeluję, żeby sprawdzać. Jest już parę firm w Polsce, które używa Entrupy, to bardzo wiarygodny system. Polega on na skanowaniu torby makroskanerem, przesyłaniu do bazy danych, porównywaniu tam z setkami tysięcy próbek.

 

Myślę, że historie Pań, które oddały torebki i okazywało się, że są podrobione, można by pewnie w jakiejś książce oddzielnie opisać. 

 

W komisie każdy szuka okazji, ale panie rozglądają się oczywiście za korzystnymi ofertami poza nim. Nie mówię, że komisy to są jedyne miejsca, gdzie warto kupować. Oczywiście można odkupować rzeczy od koleżanek i znajomych, ale zawsze jest dobrze sprawdzić, bo nawet rachunek niczego nie potwierdza. U nasz często klientki pytają, czy jest rachunek albo właśnie karta. Tymczasem jej może nie być.  Na przykład do toreb Louis Vuitton ani Hermes kart nie ma. One były tylko wydawane do toreb Chanel. Teraz zaczęto wprowadzać do tych ostatnich chipy elektroniczne, więc już nie ma kart. Wracając do tematu, często się zdarza, że panie kupują od zaufanych osób, typu stylistka. To bardzo często się dzieje w stacjach telewizyjnych, wśród ludzi   w jakiś sposób powiązanych z modą.

 

Wiarygodnie.

 

Tak, niektórzy niestety wykorzystują zaufanie swoich klientów, czy współpracowników, bo miałam taką sytuację, kiedy Pani przyszła z torbą Ikei, w której miała podrobione Chanel i Louis Vuitton. Powiedziała, że w telewizjach to jej się świetnie sprzedaje.

 

Rozumiem.

 

Pani stylistka.

 

Nie będziemy wnikać w szczegóły. Przejdźmy do następnego pytania. Wiele mówi się o eleganckich kampaniach reklamowych uznanych marek, prestiżu – jaki wokół siebie tworzą, ale czy rzeczywiście produkty sygnowane znanym logo są wyjątkowo trwałe?

 

Prawda jest taka, że większość rzeczy zużywa się tak samo. To nie jest tak, że torebka Chanel przez dziesięć lat nie będzie miała żadnego śladu zużycia, ani otarcia. Wręcz przeciwnie, niektóre torby ponieważ są robione z bardzo pięknych, delikatnych skór, w cudzysłowie niszczą się, bądź zużywają bardziej. Natomiast jeżeli chodzi o wartość takich rzeczy, czy też sposób wykonania i prestiż, no to niewątpliwie taką marką pierwszą jest firma Hermes, która wszystkie torby tworzy ręcznie. Na te produkty trzeba czekać, wielokrotnie latami. Oczywiście jest tam także taki efekt niedostępności, co powoduje ogromny popyt na polskim rynku, zresztą nie tylko na naszym, bo na całym świecie. Są to torby, które w sprzedaży z drugiej ręki czasami osiągają dwukrotność ceny sklepowej. Głównie z powodu tej niedostępności. Są to natomiast modele proste, wszystkie robione ręcznie, wykonane z pięknych skór, w przepięknych kolorach i jeżeli komuś się uda kiedyś kupić taką torbę z drugiej ręki – w cenie niższej niż sklepowa – to polecam, bo na prawdę wystarczy mieć jedną i ona ubierze klientkę od stóp do głów, niezależnie co na siebie założy.

 

Wróćmy do Twojego biznesu. Wiadomo, że osoba, która prowadzi butik musi być otwarta, mieć dobry kontakt z osobą, która zostawia produkty. Jakie ułatwienia przewidziałaś dla osób, które z Tobą współpracują?

 

Zazwyczaj zapraszam klientki do komisu, jeśli mogą przyjść, czy podjechać, dlatego że lubię obejrzeć rzeczy przed przyjęciem. Opisy a stan faktyczny często różnią się od siebie. Dobrze obejrzeć rzeczy na miejscu. Jeżeli mam też klientki spoza Warszawy, z całej Polski, z zagranicy, żeby ułatwić im współpracę z moim komisem, wtedy przyjęcie odbywa się na zasadach wysłania zdjęć, ustalenia ceny i klientki przesyłają nam rzeczy paczką, a my robimy płatności przelewem.   Tak jest dla wielu najwygodniej. Jednocześnie dla zapracowanych, bądź osób, które nie wiedzą, jak się w ogóle zabrać do czyszczenia garderoby, mamy też taką usługę odbioru rzeczy. Wysyłamy wtedy naszego pracownika po odbiór albo możemy przyjechać i pomóc uporządkować garderobę, zobaczyć, co można sprzedać. Tę usługę realizujemy na terenie Warszawy.

 

Dużo sprzedajecie online. Jak wygląda proces przygotowania produktu od momentu otrzymania od klienta do sprzedaży?

 

Po wstępnej weryfikacji, czy produkt jest oryginalny i w dobrym stanie, przyjmujemy go do butiku na podstawie umowy komisowej. Potem nasz fotograf robi zdjęcia i rzecz trafia na naszą stronę internetową. To proces, który trwa przynajmniej 15 minut, dlatego zawsze mamy pełne ręce roboty, ponieważ zazwyczaj jest dużo nowości. Jeżeli pojawia się zamówienie ze strony internetowej, rzecz wyszukujemy u nas w showroomie albo też w magazynie. Jest jeszcze raz sprawdzana, plombowana, co chroni klientów wstawiających i zabezpiecza przed używaniem, ponieważ mamy dosyć duże plomby, przypinane w bardzo charakterystycznych miejscach. Mam nadzieję, że kupujący jednak nie używają produktów. Potem rzecz zostaje zapakowana, zaklejona i idzie w świat.

 

Idąc dalej tym tropem przesyłki, którą otrzymuje klientka. Zakładam że większość Waszych odbiorców, to są jednak klientki. Wydaje mi się, że zakupy można porównać do swoistego polowania. Czy to dobre skojarzenie?

 

Tak, to jest bardzo dobry trop, ponieważ w komisie, każdy szuka megaokazji. One się zdarzają, bowiem ceny, które mamy, nie zależą od nas. To są oferty proponowane przez nasze klientki. Oczywiście staramy się też ceny z naszymi klientkami negocjować, ponieważ po siedmiu latach istnienia na rynku wiemy, ile z kolei panie kupujące są w stanie zapłacić. Jeżeli pojawiają się piękne rzeczy, ale w wysokich cenach – bardzo często nie przyjmujemy ich, ponieważ na koniec dnia one się nie sprzedają. Panie, które wstawiły ofertę są wtedy niezadowolone. W Polsce sprzedają się produkty w dobrych, czyli niskich cenach. W związku z czym, my nie zajmujemy się też wyceną. Ja zawsze powtarzam, że tu każdy chce kupić jak najtaniej i tak naprawdę od klientki zależy, jak bardzo jest do tej rzeczy przywiązana i jak bardzo liczy się z ceną, za jaką zapłaciła. To jak gdyby determinuje ofertę końcową. Rzeczywiście zdarzały nam się niesamowite okazje. Miałyśmy taką klientkę, która przyniosła około piętnastu torebek, z czego dziesięć Louis Vuitton, chyba ze trzy Prady i dwie torebki Chanel. Były to modele około pięcioletnie. Klientka po prostu powiedziała że  chce to wszystko sprzedać, bo zamierza sobie kupić jedną Chanel, a tego wszystkiego nie nosi. Jej cena wyniosła tysiąc złotych za każdą. One się sprzedały jednego dnia. Jednocześnie inna klientka potrafi przynieść takie same modele i powiedzieć, że życzy sobie trzy tysiące za każdą. Też się sprzedają, tylko już ten proces trwa trochę dłużej. Tu niektóre rzeczy potrafią sprzedać się dosłownie jeszcze przed pokazaniem ich na Instagramie. Zamówienia klikają się natychmiast po wystawieniu na stronie internetowej. Czasami sprzedaż może trwać półtora roku. Bardzo często jest tak, że akurat po tę rzecz, która jest w ofercie tyle czasu, przychodzi klientka i kupuje ją. Dosłownie za dwie godziny jest następna klientka po to samo, a kolejnego dnia jeszcze jedna. Takich sytuacji mieliśmy już wiele.

 

Niesamowite.

 

Tak. Prawo serii.

 

Sukienki, torebki, buty, czy jest jakaś kategoria, która znika bardzo szybko z półek. Można to jakoś priorytetyzować? Co jest najbardziej kupowanym asortymentem w komisie?

 

Myślę, że są to torebki. To rzecz, która – tak jak często mówię w cudzysłowie – ubiera osobę.  Najczęściej i najbardziej popularnymi markami luksusowymi są firmy: Louis Vuitton, Chanel i Dior. Tak jak mówiłam, dużo jednak zależy od cen. Dobrze sprzedają się także akcesoria: chusty, szale, apaszki, portfele, okulary. Później wymieniłabym buty, a na końcu ubrania.

 

Czy podczas Twojej długiej pracy trafiły się perełki, których się nie spodziewałaś w swoim butiku?

 

W mojej garderobie znalazła się wyjątkowa torba. To Chanel, należała do miss Polski, Agnieszki Kotlarskiej, z Wrocławia, która została zastrzelona przed swoim domem, przez psychofana. Zazwyczaj perełkami są torby. Były u nas limitowane kolekcje Chanel, piękne torby Hermes. Mieliśmy także śliczną biżuterię Chanel, sprzedawaną w sklepach jubilerskich tej marki. W ofercie pojawiły się przepiękne stare kufry i walizki Louis Vuitton. Mieliśmy rzeczy z pokazów Chanel. Ogólnie w naszym komisie codziennie coś się dzieje. Nie jest to praca w korporacji. Przychodzą do nas fajni ludzie, zawiązaliśmy bardzo wiele przyjaźni. Po prostu jest to ciekawa praca i jednocześnie rzeczywiście Panie potrafią wygrzebać gdzieś ze strychów, po babci, rzeczy po prostu unikatowe na skalę światową. W tych przypadkach już nie ma okazji. To są rzeczy bardzo drogie i zazwyczaj sprzedajemy je poza granicami Polski.

 

Jeśli chodzi o unikaty. Wiemy jak wygląda obecna inflacja, pieniądz szybko traci na wartości. Czy inwestycja w modę to dobry pomysł?

 

W modę? Dalej tutaj będę optowała za opcją torebki. Zawsze Hermes i klasyki Chanel. To te dwie firmy, a reszta to jest tylko zabawa. Zakładałam komis, aby ludzie mogli bawić się modą. Sprzedawać rzeczy, których już nie noszą, kupować sobie za to coś innego. Bardzo często klientki już nie wychodzą od nas z gotówką, wymieniają coś. Prawda jest taka, że niestety wszelkie mody przemijają i wszystkie rzeczy tracą na wartości, ponieważ teraz w roku pojawia się kilka kolekcji, w każdym domu mody. W tej chwili na stronie Prady, czy Gucci jest około trzysta torebek, w związku z czym moda znacznie poszerzyła swoje, jak gdyby kręgi. Jest też coraz bardziej dostępna, ponieważ są droższe i tańsze kolekcje. Oczywiście wszyscy z tego korzystają, mając możliwość noszenia marek luksusowych. W przypadku komisu niejednokrotnie zdarzało się, że przez te siedem lat, jedna rzecz była sprzedawana na przykład trzykrotnie. Nie inwestowałabym jednak w modę, w sensie sukienek, czy torebek, chyba że tak jak podkreślam, są to wymienione klasyki.

Całość rozmowy na Spotify:

5/5 - (1 głosów)

Może Ci się spodobać