To szczególne miejsce na mapie Warszawy. W Miau Cafe, na Mokotowie, gospodarze mają lśniącą sierść i uwielbiają wylegiwać się całymi dniami w otoczeniu licznych gości. Kocia kawiarnia to biznes z misją, gdzie nie liczy się tylko liczba sprzedanych filiżanek kaw. Dla kotów Miau Cafe jest domem tymczasowym, który pomaga znaleźć im opiekunów.
Trend kocich kawiarni spopularyzowany został w Japonii i zyskał sobie sympatyków w wielu zakątkach świata. Okazało się, że spożywanie herbaty w mruczącym towarzystwie, to świetny pomysł na relaks i przerwę podczas pełnego wyzwań dnia w dużym mieście. Kawiarnie zaczęły przyciągać również tych, którzy nie mogą – z różnych powodów – przygarnąć kociego przyjaciela. Jaka historia kryje się za Miau Cafe? Założycielka pierwszej kociej kawiarni w Warszawie, Ania Pawlicka, musiała przejść niełatwą drogę, by spełnić marzenie o zwierzęcym azylu i wyjątkowym miejscu dla klientów. Zaczęło się od zbiórki w internecie.

Niejeden z mieszkańców kawiarni znalazł już dom na stałe (fot. Paweł Lewandowski)
– Od strony biznesowej zrzutka nawet w połowie nie wystarczyła, żeby otworzyć lokal. Musiałam wziąć kredyt, który zresztą spłacam do dziś. Stres był tym większy, że włożyliśmy już pieniądze w lokal, a nie wiedzieliśmy, czy uda nam się go otworzyć, bowiem czekaliśmy jeszcze na zgodę sanepidu – wspomina Ania Pawlicka w rozmowie z portalem „Biznes z klasą”. Jeśli chodzi o obecność zwierząt w gastronomii, przepisy w Polsce są surowe. Założycielka Miau Cafe musiała pójść na kompromis. W lokalu została wyznaczona specjalna Sala Kocia. Nie można wnosić na nią poczęstunków, a jedynie napoje. Do Sali Kociej goście wchodzą w ochraniaczach na obuwie. To nie jedyne warunki, jakie trzeba było spełnić, by kawiarnia mogła funkcjonować. Nie jest to typowy dom tymczasowy dla zwierzaków. Schronienie mogą w nim znaleźć odpowiednio dobrane koty.

Początki Miau Cafe nie były łatwe (fot. Paweł Lewandowski)
– Mieszkańcy Miau Cafe są podopiecznymi kilku fundacji. U nas można ich poznać i zakochać się. Mieszkańcem Miau Cafe nie może być kot lękliwy, który boi się ludzi, ani agresywny w stosunku do innych zwierząt. Zdarza się, że po przybyciu do nas kot jest nieśmiały i trochę chowa się po kątach. Jeśli to mija w ciągu kilku dni, zostaje z nami. W innym przypadku, natychmiast szukamy mu spokojniejszego domu tymczasowego, żeby nie stresował się – podkreśla Ania Pawlicka, która prywatnie posiada cztery koty i dwa psy. Komfort psychiczny podopiecznych Miau Cafe jest najważniejszy, dlatego w kawiarni obowiązuje specjalny savoir-vivre. Niestety gośćmi lokalu nie mogą być osoby poniżej 13 roku życia. Wprowadzenie zakazu wywołało spore kontrowersje wśród bywalców Miau Cafe, jednak powody trudnej decyzji były uzasadnione. Niektóre dzieci stosowały przemoc wobec zwierząt, zdarzały się przypadki wkładania głowy do małego pomieszczenia z okienkiem, będącego… kocią kuwetą.

Wzmożony ruch w kawiarni nie przeszkadza gospodarzom (fot. Paweł Lewandowski)
– Kiedyś wprowadziłam „Poniedziałek dla dzieci”. Myślałam, że nauczymy najmłodszych, jak postępować z kotami. To nie działało jednak tak edukacyjnie, jak fantazjowałam. Rodzice nie pilnowali dzieci, nie przestrzegali regulaminu. Działy się straszne sceny. Uznałam, że nie będziemy robić tego kotom i sobie – podkreśla Ania Pawlicka. Jak dodaje, koty w samoobronie mogłyby również zachowywać się agresywnie, co stwarzałoby zagrożenie dla małych dzieci. – To prawda, że jest mnóstwo świetnych rodziców, którzy uświadamiają dzieciom, co można kotkowi, a co nie. Tylko nie jestem w stanie tego na wejściu zweryfikować, dlatego nie robimy wyjątków w kwestii zakazu – zaznacza Ania Pawlicka.

Z kocią dedykacją (fot. Paweł Lewandowski)
Miau Cafe zaprasza na małą czarną już od 2017 roku. Niestety założycielka kawiarni, podobnie jak wiele osób z branży, przechodziła trudne momenty. Na szczęście sprawdziło się powiedzenie, że miejsce tworzą ludzie. Dzięki stałym bywalcom Miau Cafe spadło na cztery łapy. – Nie są to łatwe czasy. Podczas pandemii byliśmy długo zamknięci. Nie dostaliśmy żadnego dofinansowania. Jedynego wsparcia – za co jestem ogromnie wdzięczna – udzielili nam ludzie, którzy wpłacali pieniądze na zrzutkę. Dzięki tym środkom mogliśmy kupić kotom karmę i opłacić minimum czynszowe, żeby nas nie wyrzucono – opowiada Ania Pawlicka.
Jak promować kocią kawiarnię? Oczywiście tematycznie. Na przykład w urodziny Pumy, jednego z mieszkańców tymczasowych Miau Cafe, obowiązywała zniżka na kawę. Znany z niespiesznego trybu życia Puma znalazł już dom u jednej z baristek. Jaka jest specjalność zakładu? – Latte z syropem lawendowym i bitą śmietaną. Jest podawane z gałązką lawendy. Wygląda pięknie, smakuje jeszcze lepiej. To kawa słodka, deserowa – zachęca właścicielka Miau Cafe. Chętnych do wypicia małej czarnej w kocim towarzystwie nie brakuje.
PAWEŁ LEWANDOWSKI
Tekstem „Wpadnij do kota na kawę, czyli biznes z misją” rozpoczynamy nowy cykl na naszym portalu. „Gastro z klasą” będzie opowiadać o niezwykłych biznesach związanych z branżą gastronomiczną. Opowiemy Wam o miejscach i firmach, które powstały dzięki pasji, nietypowym pomysłom, a czasem z potrzeby szczególnej misji.