– Najlepsi biznesmeni, jakich znam, nie zapominają, że przede wszystkim są ludźmi – tak jak ich pracownicy. W sytuacji stresowej nie jest dobrze ucinać lęk i tłumić go, by zrobić wrażenie nieustraszonego – mówi Anna Paluszak, psychoterapeutka. Autorka książki „Mój przyjaciel lęk” w rozmowie z portalem „Biznes z klasą” zwraca uwagę, by nie lekceważyć sygnałów, jakie wysyła nam organizm i opowiada o wizerunku przedsiębiorcy twardziela.
O przedsiębiorcach mówi się, że to ludzie odważnie mierzący się z przeciwnościami losu, bardziej odporni na stres, zahartowani w codziennym boju. Z perspektywy psychoterapeutki z wieloletnim doświadczeniem taka opinia jest mitem, czy jednak jest w niej ziarno prawdy?
Myślę, że wszyscy muszą się zgodzić z twierdzeniem, że przedsiębiorcy w Polsce to ludzie odważni, co jednak nie znaczy, że podejmowanie kolejnych decyzji nie wiąże się u nich z przeżywaniem lęku, stresu czy wątpliwości. Ludzie ci jednak działają pomimo lęku i stresu. Kiedy słyszę sformułowanie: „zahartowani w codziennym boju” przychodzi mi do głowy drugie oblicze takiego sposobu funkcjonowania. Większość przedsiębiorców i biznesmenów, jakich znam, cały czas jest w stanie podwyższonej czujności organizmu. Wielu z nich pomimo słownych deklaracji, że mają dużo na głowie, lubi ten „dopaminowy high”. Wielu z nas nakręca i motywuje nasza skuteczność, wielość załatwionych spraw, szukanie optymalnych rozwiązań. Kiedy taka osoba jedzie na weekend lub na wakacje może mieć trudność z niejako wymuszonym zwolnieniem tempa i odpoczywaniem. Zmniejszony poziom dopaminy możemy wtedy odczuwać jako stany depresyjne. Jest to naturalne i stanowi często etap przejściowy poprzedzający odpoczynek. Niektórym jednak tak ciężko jest znieść ten obniżony nastrój, że nawet na wakacjach napełniają grafik do pełna tak, by nie musieć zwalniać. To oczywiście źle działa na nasze zdrowie.
Pandemia, niestabilne rynki, wojny. Świat w ostatnich latach jest niespokojny. W gabinetach psychoterapeutów przybyło ludzi biznesu zmagających się z lękiem o przyszłość?
W gabinetach psychiatrycznych i psychologicznych zdecydowanie przybyło ludzi zmagających się z lękiem, wśród nich także ludzi biznesu, jednak przedmiotem pracy i sednem lęku rzadko okazuje się sam biznes.
W Pani książce „Mój przyjaciel lęk” możemy znaleźć szereg ćwiczeń, które pozwalają zorientować się, czy nie dotykają nas niepokojące objawy, które wymagają interwencji specjalisty. Mówimy o sytuacjach, gdzie lęk manifestuje się w fizycznych reakcjach organizmu. Co możemy o nich powiedzieć?
Przedsiębiorcy i ludzie biznesu nie są silniejsi niż zwykli ludzie, choć utrzymywanie takiego wizerunku może mieć swój biznesowy sens. „Jeśli będę twardy i nieugięty nikt nie potraktuje mnie bez należytego szacunku, odstraszę konkurencję, łatwiej pozyskam innych, silnych sprzymierzeńców”. Nawet sami przed sobą możemy chcieć utrzymywać takie złudzenie. Jednak z perspektywy terapeuty znacznie lepiej zacząć uczyć się traktować siebie życzliwie. Jeśli niektórym ciężko przyznać się do odczuwania miękkich uczuć, jak czułość, ciepło czy miłość zwłaszcza do własnej osoby to można uciec do fortelu chroniącego wizerunek twardziela, że przeżywane „miękkie” uczucia są luksusem, na który stać tylko tych najlepszych.
Kiedy chcemy utrzymać przed sobą wizerunek niezłomnego twardziela, nie słuchamy subtelnych sygnałów z ciała. Gdy nie słuchamy tych umiarkowanych znaków, możemy być pewni, że ciało zagwarantuje nam takie, których nie zignorujemy. Serce będzie bić jak szalone, będziemy zalani potem, rozkojarzeni, nieskupieni, przerażeni, że umieramy, będzie się kręcić w głowie i wszystko może nam zacząć drżeć. Możemy czuć się ściśnięci i niezdolni do żadnego ruchu. Takie objawy ciężko jest zlekceważyć. Jeśli doświadczamy lęku tak często i z taką intensywnością, że przeszkadza nam to w życiu, jest to najlepszy moment, by się o siebie zatroszczyć i znaleźć właściwą osobę, która pomoże nam „ogarnąć” ten temat.
Objęcie po raz pierwszy kierowniczego stanowiska wiąże się z większą presją. Z jednej strony świeżo upieczony kierownik wchodzi w relacje z zespołem, gdzie np. bardziej charakterni pracownicy będą próbować podważać jego autorytet – z drugiej odpowiada przed prezesami. Co możemy zrobić, by lęk nie przeszkodził nam w realizacji celów? Jak na nim zapanować, gdy musimy skonfrontować się z zespołem w sytuacji kryzysowej, gdzie emocje ludzi buzują?
Najlepsi biznesmeni, jakich znam, nie zapominają, że przede wszystkim są ludźmi – tak jak ich pracownicy. W sytuacji stresowej nie jest dobrze ucinać lęk i tłumić go, by zrobić wrażenie nieustraszonego. Jako szefowie możemy mieć pewność, że nawet czując lęk, jesteśmy najlepszymi na ten moment osobami do pełnienia tej funkcji. Być może, będąc świadomym własnych uczuć, będziemy mogli otworzyć się na uczucia innych i możliwość porozmawiania o nich w kontekście celu spotkania. Jeśli lęk przejął kontrolę, najpierw trzeba zadbać o siebie. W książce proponuję wiele takich uziemiających ćwiczeń.
Gdy zarządzamy rozwijającą się firmą, marzymy, by zdobywać nowe rynki. Lęk może pojawić się, gdy musimy podjąć strategiczne decyzje wiążące się z dużym ryzykiem. Jak przełamać taki paraliż decyzyjności?
Kiedy mamy do czynienia z lękiem zagrożenie jest tylko odczuwane jako realne. Nie ma przy tym prawdziwych zagrożeń. Sytuacja, w której nasze decyzje związane są z realnym dużym ryzykiem, stanowią źródło strachu, a nie lęku. W takiej sytuacji jedynym rozwiązaniem, jakie wydaje mi się możliwe, to wypracowanie wewnętrznej zgody na poniesienie najgorszych przewidywanych konsekwencji i rozwinięcie możliwych asekuracyjnych scenariuszy chroniących przed możliwymi stratami. Być może w takim przypadku nie jest dobrze pozbywać się czy przełamywać paraliżujący strach, ponieważ stanowi on informację jak to, co możemy stracić, jest dla nas ważne. Dobrze byłoby w takiej sytuacji dać sobie czas na rozważenie, co jest naprawdę dla nas najistotniejsze.
Im wyżej w biznesowej hierarchii, tym częściej musimy występować publicznie. Wywiady, przemówienia, prelekcje wywołują u niejednej osoby olbrzymi dyskomfort. Czy wszystko jest kwestią czasu i pracy nad swoimi odruchami, by przełamać lęk przed wystąpieniami publicznymi? Wiele osób uznaje, że nie ma predyspozycji, odpuszcza i działa bardziej w cieniu.
Zdecydowanie można pracować nad lękiem przed wystąpieniami publicznymi, nie tylko na zasadzie szlifowania reakcji na pojawiające się cielesne przejawy lęku, tylko głębszego doświadczenia zaufania do siebie, przekonania, że to, co chce się powiedzieć, jest wartościowe i ciekawe. Różne nurty psychoterapeutyczne oferują w tym temacie odmienne sposoby pracy, tak, że każdy znajdzie coś dla siebie.
ROZMAWIAŁ PAWEŁ LEWANDOWSKI
Anna Paluszak ma ponad dziesięcioletnie doświadczanie akademickie. Wykładała psychologię we Wrocławiu i Zielonej Górze. Obecnie od kilku lat jest psychoterapeutką. Specjalizuje się w pomaganiu osobom, które muszą przejść zabieg bariatryczny. Wspiera pacjentki chore na endometriozę. Jest współautorką książek „Endometrioza” i „Ścieżki miłości”.