Pasją Basa Pawełczaka od lat jest kuglarstwo. Świat pokazów wciągał go tak bardzo, że rozstał się z pracą w korporacji. Założył własny sklep z akcesoriami dla iluzjonistów, żonglerów i innych amatorów sztuki performatywnej. W firmie wykorzystuje doświadczenie z branży IT. Promuje własne produkty, ale przede wszystkim szerzy ideę kuglarstwa, jako świetnej formuły rozwoju połączonego z rozrywką. Podczas wizyty w sklepie Kuglarstwo – na warszawskim Mokotowie – dowiadujemy się, co może łączyć żonglowanie z wypełnianiem obowiązków menadżera.
Przygoda Basa z kuglarstwem trwa od ponad dwudziestu lat, choć jak wspomina, już w dzieciństwie przejawiał pewne talenty. – Będąc dzieckiem, potrafiłem żonglować, jednocześnie oglądając telewizję. Około roku 2000 pojawił się pomysł stworzenia podwórkowej grupy, która kręciła ogniem. Poznawałem różne odmiany kuglarstwa. Na przykład byłem na pokazie żonglowania w ciemności, gdzie nie widać osoby, a tylko świecące piłki. To był moment, który odblokował mnie totalnie. Przeszedłem z podrzucania do tworzenia obrazów. Na ich podstawie wiedziałem już, jak wykonywać tricki. Poznawałem innych ludzi. Zrozumiałem, że mogę się rozwijać w tym kierunku – wspomina założyciel sklepu Kuglarstwo.
Bas i jego koledzy realizowali swoją pasję poprzez kolejne pokazy. – Dostaliśmy między innymi propozycję współpracy ze szkołą. To były początki pedagogiki cyrku. Miksowaliśmy zajęcia szkolne z naszymi. Kombinowaliśmy jak wpleść różne elementy w historię czy geografię. Dziś zrzeszamy różne organizacje, które chcą używać tych metod w rozwoju dzieci i młodzieży. Kuglarstwo ma szerokie zastosowanie. Jeżeli na przykład są problemy z uczniem, który ma ADHD, możemy trzykrotnie skrócić czas potrzebny do wyciszenia dziecka – opowiada Bas. Z czasem pojawiły się propozycje komercyjnych występów. Środowisko rosło i integrowało się w niemal rodzinnej atmosferze. Sklep był naturalną reakcją na zapotrzebowanie społeczności związanej z kuglarstwem. Dziś Bas jest skoncentrowany na prowadzeniu biznesu, ale ciągle z przyjemnością prezentuje swoje możliwości na pokazach. Stanowią przyjemną odskocznię od siedzenia za biurkiem. Choć główną specjalizacją Basa jest monocykl, żonglerka zajmuje szczególne miejsce w jego pasji.

Kolejne formy kuglarstwa wciągały Basa (fot. archiwum prywatne)
– Podrzucanie elementów dla siebie lub publiczności to prezentacja myśli, które przełączamy w swoim umyśle. Wygląda to na proces skomplikowany, ale pozwala nam lepiej orientować się w przestrzeni. Możemy przełączać się pomiędzy zadaniami kreatywnymi, a takimi, które wymagają logiki. To jest poszerzenie peryferyjnego widzenia. Skupiam się na osobie, z którą rozmawiam, ale ogólnie ogarniam wszystko, co dzieje się wokół. Stąd osoby żonglujące są w stanie reagować i łapać nawet przypadkowo upadające przedmioty – wyjaśnia Bas. – Umiejętność żonglerki przydaje się na stanowisku menedżerskim, gdzie trzeba przełączać się pomiędzy zadaniami, podejmować decyzje. Nie mogę koncentrować się na problemie, a powinienem na ogóle, czyli widzieć, co się dzieje peryferyjnie wokół mnie. Będąc menadżerem, należy zrozumieć wpływ różnych czynników oddziałujących na siebie – dodaje.
Magia iluzji i gwiazdy „Mam talent”
Pokazy iluzjonistyczne działają na wyobraźnię szczególnie najmłodszych. Za fasadą efektownej rozrywki kryją się dodatkowe walory. Jak zaznacza Bas, iluzja jest narzędziem wzmacniającym umiejętności związane ze storytellingiem. Prezentując sztuczkę, snujemy historię według scenariusza, który jest tak ważny dla końcowego efektu. Doskonalenie warsztatu iluzjonisty sprawia, że uczymy się ładnie wypowiadać. Jesteśmy sprawniejsi w relacjach interpersonalnych. Wokół sklepu integruje się grupa osób, które chcą spróbować własnych sił. Podczas cyklu Magiczne wtorki amatorzy stają obok doświadczonych iluzjonistów. Wbrew pozorom występy początkujących mogą być inspiracją dla starych wyjadaczy. Amatorzy często improwizują, dostarczając świeżych pomysłów.
Na spotkaniach organizowanych przez Basa nie brakuje znanych postaci. Magiczne wtorki prowadzi Michał Nadolny, kuglarz i iluzjonista z Jo Art Show. Odbywały się tu m.in. warsztaty Michała Skubidy, specjalisty od karcianych tricków. – Mam wrażenie, że z każdego odcinka programu „Mam talent” ktoś już u nas był. Trudno nas ominąć, jeśli ktoś działa w sztukach performatywnych. Wywodzimy się z jednego środowiska pasjonatów. Z wieloma osobami znaliśmy się na gruncie koleżeńskim. Przez lata rozwijałem swoją firmę, a oni budowali biznesy w branży pokazów. Do dziś komunikujemy się i wspieramy – opowiada Bas.
Kuglarstwo dla każdego
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że grupą docelową dla firmy Basa są dzieci i młodzież. Nic bardziej mylnego. Światem magii i pokazów zręczności interesują się osoby praktycznie w każdym wieku. To często poszukiwanie odskoczni od codziennej rutyny, chęć wprowadzenia odrobiny kreatywności. Dla właściciela sklepu Kuglarstwo wspaniałą grupą klientów są seniorzy. To osoby zastanawiające się, jak atrakcyjnie spędzić czas z wnukami. Ostatnio dość licznie przekraczają próg sklepu na Mokotowie. Bas przyznaje, że uczy się komunikować z nową grupą, by każdy opuszczał to miejsce w pełni usatysfakcjonowany.

Wokół sklepu Basa zgromadziła się społeczność (fot. Paweł Lewandowski)
– Przychodząc do nas, nie oczekujesz, że ktoś cię zaczaruje. Dokładamy wszelkich starań, żeby tak było. Ludzie są często zaskoczeni tym, co ich w sklepie spotyka. Dużo rozmawiamy. Prezentujemy, co ciekawego mamy do zaoferowania. Jesteśmy otwarci. Jak wprowadzili nam parkometry, okazało się to katastrofą. Klienci zaczęli przychodzić do nas z określonym czasem na zakupy. Wyliczanie sobie minut w takiej sytuacji jest błędem. Można powiedzieć, że osoba, która przekroczyła nasz próg, staje się częścią tej społeczności. Warto u nas zostać na dłużej – przekonuje Bas.
Nieodkryte zalety kuglarstwa
Bas przyznaje, że prowadząc sklep, przekonał się, jak na wielu płaszczyznach sprawdza się kuglarstwo. – Żonglerkę stosujemy na przykład w szkołach doskonalenia jazdy. Może być przydatna w medycynie. Pewnego razu naszym gościem był neurochirurg, który opowiedział, że budując zespół, dobiera osoby, które potrafią żonglować. Wtedy ma pewność, że mają dobrą koordynację oka i ręki – wylicza Bas. Oferta Kuglarstwa jest także skierowana do wszystkich, którzy chcą utrzymać umysł w jak najlepszej kondycji.
– Żonglerka pomaga w szybkim czytaniu, gdyż koncentrujemy się na omiataniu wzrokiem tekstu. Zapewnia wysiłek umysłowy połączony z aktywnością fizyczną. Kuglarstwo to pigułka na Alzheimera – zachęca Bas. Klientami sklepu są na przykład rehabilitanci, którzy sięgają po nieoczywiste rozwiązania – takie jak slackline. To dyscyplina umożliwiająca chodzenie po rozwieszonej taśmie. Podczas rehabilitacji jest ona zawieszona nisko. Pacjent przechodzi po niej. Próbując złapać równowagę, pobudza mięśnie do pracy. Dzięki ćwiczeniom na taśmie wzmacnia się m.in. staw skokowy.
Od korporacji po sklep z pasją
W optymalizacji biznesu Basowi pomaga doświadczenie z korporacji. Przed założeniem przedsiębiorstwa pracował jako specjalista w branży IT. – Sam budowałem kodem pierwszą stronę internetową mojego sklepu. Później korzystałem z gotowych rozwiązań, ale nie brakuje tu własnych skryptów. Mamy bardzo dużo automatyzacji, wspierających proces wysyłki. Ciągle budujemy nowe. Działamy w systemie odchudzonego zarządzania, czyli LEAN – podkreśla Bas, wspominając o koncepcji opartej na elastyczności, optymalizacji zarządzania zasobami oraz ciągłym doskonaleniu. W rozwijaniu biznesu uczestniczą nie tylko osoby związane z kuglarstwem, ale i przedstawiciele branży IT. Jak przyznaje Bas, sklep jest jego „laboratorium doświadczalnym”. Nie brakuje tu miniaturek rozwiązań stosowanych w korporacji. Bas tworzy na przykład gry, które być może w przyszłości, będą kolejnym z elementów integrujących społeczność.

Sklep Basa to przejście do świata iluzji (fot. Paweł Lewandowski)
– Doświadczenie z korporacji sprawiło, że odważniej wchodzę w różne rozwiązania technologiczne. Wydaje się, że jesteśmy małym biznesem i nie jest to tak potrzebne, ale zauważyłem realne korzyści. Celem inwestowania w technologie jest automatyzacja. Chodzi o to, żeby pracownik mógł skoncentrować się na ważnych zadaniach. Zaoszczędzony czas przeznaczył na wykorzystanie w pełni ludzkiego potencjału. Jest wtedy okazja do organizowania wewnętrznych szkoleń – mówi Bas. Jak zaznacza, w jego firmie system zarządzania jest dosyć płaski. Wiele decyzji podejmuje się wspólnie. Jest okazja, żeby poznać swoje mocne strony. Wykorzystać umiejętności, które pracownicy wnieśli do firmy z zewnątrz. Każda osoba może podzielić się wiedzą, nagrywając film. Zgromadzone materiały wzbogacają merytorycznie zasoby firmy.
Firma Basa to nie tylko sklep, ale i wieloletnie zaangażowanie w rozbudowanie społeczności – Na początku tworzyłem narzędzia internetowe dla środowiska. Powstawały mapy skupisk kuglarskich, bazy wymiany rekwizytów. Zająłem się też wprowadzaniem na rynek bezpieczniejszych materiałów, ponieważ w czasach, gdy zaczynałem przygodę z kuglarstwem, w modzie była na przykład benzyna i koc azbestowy. Niezbyt dobry pomysł. Podpatrywałem, jakich produktów zastępczych używano w innych krajach. Tworzyłem trend na stosowanie bezpiecznych rozwiązań – wspomina Bas.
Magia na eksport
Przedsiębiorca z artystycznym zacięciem wszedł również w produkcję akcesoriów do kuglarstwa. Znając społeczność, trafia w potrzeby potencjalnych klientów. Część asortymentu sklepu Kuglarstwo jest produkowana na miejscu. – Robimy na przykład piłki do żonglerki, które ułatwiają naukę. Rusałka stała się już w Polsce obiegową nazwą, kojarzoną z tymi akcesoriami. Z naszymi produktami wchodzimy na rynki zagraniczne. Mamy hurtownię, która wysyła akcesoria m.in. do: Hiszpanii, Włoch, Niemiec, Wielkiej Brytanii. Nasze produkty są obecne nawet w Japonii. Wytwarzamy na przykład akcesoria do pokazów ogniowych. Posiadamy w ofercie sprzęty do treningu i te aktywne w świetle ultrafioletowym – wylicza Bas.

Firma Basa wyspecjalizowała się nie tylko w imporcie, ale i eksporcie (fot. Paweł Lewandowski)
O rozwoju i ulepszaniu biznesu myśli ciągle. Chce zwiększać zasięgi, ale bez szczególnej ekspansji. – Nie zamierzamy być dominatorem rynków. Chcę wyciągnąć z tej przestrzeni, ile się da, abyśmy z pracownikami dobrze się czuli i zarobili na swoje potrzeby. Myślę raczej o sieci wysp. Jeśli spotkam osobę, z którą będziemy mogli współpracować na zasadzie filii, to porozmawiamy i zobaczymy, co z tego wyjdzie – zaznacza Bas, który nie traktuje swojego biznesu jako pola do rywalizacji z innymi. – Sklepów w tej branży jest niewiele. W ramach popularyzowania idei robiliśmy nawet warsztaty, jak założyć własny biznes. Bardzo chciałbym zobaczyć konkurencję, która wyspecjalizuje się w czymś i będziemy polecać się wzajemnie – podsumowuje Bas.
PAWEŁ LEWANDOWSKI